
bacaa56
Members-
Liczba zawartości
41 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Reputacja
0 NeutralConverted
-
LOCATION
dolnośląskie
-
OCCUPATION
hodowca
-
Portal producentów żywca wołowego
bacaa56 odpowiedział Janusz Plewa → na temat → Produkcja Zwierzęca
Na wejściu wymagają rejestracji, i chcą wiedzieć o mnie więcej niż ARiMR, ABW, US, CIA i GRU razem wzięte. Na razie odłożę to ad ACTA. -
Kupiłem do mojego JD tureckie opony SEHA 15.5-38. Felgi czyste, bez wżerów, dodatkowo przeczyszczone papierem ściernym, i felgi i ranty opon wysmarowane solidnie pastą montażową - ale nie chcą wskoczyć na miejsce. Ciśnienie wg instrukcji ciągnika 1,4, pompowałem 2,5, spuszczałem do 0,1 i na takich "kapciach" jeździłem przód-tył, znów pompowałem 2,5 i nic. W szczeliny między opną a felgą lałem już chyba wszystko, chyba tylko nasikać zostało... Sąsiadka ma taki sam problem - od wiosny jeździ z niedociśniętą do felgi oponą, i nie wskoczyło na miejsce. Kto ma jakiś sposób? Czy to po prostu tureckie badziewie jest takie ? Reklamacja to kolejne dwa tygodnie bez ciągnika jak nic... Ile można napompować bez ryzyka rozerwania opony ?
-
Zostaw dzierżawcy. 8 ha to za mało, zeby zaczynać gospodarzenie na własną rękę. A zalesienie wykreśli tą ziemię raz na zawsze z produkcji rolnej, zaś dopłaty do lasu mogą się skończyć szybciej niż ktokolwiek się spodziewa... Jeśli dzierżawca jest OK to wynegocjuj rozsądną cenę i podpisz umowę na dłuższy termin.
-
Najlepiej to nawożą krówki - i ropy wiele nie idzie, wystarczy przewłokować albo przebronować jak zejdą z pastwiska na inną kwaterę. A łąki ekologiczne bez zwierząt to faktycznie paranoja. I do tego szkodliwa, bo blokuje ziemię tym, którzy chcieliby ją wykorzystać normalnie, tzn. dla zwierząt... Z wożeniem obornika na łąki jest pewien dylemat: na wiosnę czy jesienią? Jesienią wsiąknie i nie wejdzie do pokosu, ale cały azot ucieka. Na wiosnę z kolei wykorzystanie azotu lepsze, ale siano śmierdzi gnojem i nie chcą żreć...
-
No dobra, Gees, ale właściwie o co Ci chodzi ?
-
@Tomai: Pytanie, ile tych pastwisk? No i jeśli pastwiska, to krowy mają się paść, a nie rozdeptywać okólnik 0,5 ha. Ogrodzenie elektryczne z drutu 2mm + żerdź lub drut kolczasty, jakiś wodopój, żeby nie musiały pić błota, jakiś hektar na sztukę, trochę krzaków dla schronienia i jest OK. Do samochodów się przyzwyczają, żeby tylko na szosę nie wyłaziły. Ukraść sztukę trudno, ale fachowiec potrafi. Mnie się nie nie zdarzyło, ale od sąsiadów słyszałem. Choć niektóre przypadki "kradzieży" pojedynczych sztuk mogą raczej wynikać z przepisów, które nie pozwalają chłopu legalnie zjeść własnego byczka...
-
@Anna 81620: Spróbuję Ci odpowiedzieć, choć nie mam limuzyn tylko salersy. HF-y mają słaby instynkt stadny, ich zycie regulowane jest przez człowieka i one się z tym "pogodziły"', to człowiek reguluje wszystko. Bydło mięsne (Twoje LM i moje SL) jest bardziej niezależne, ich środowiskiem społecznym jest stado. Dla hodowcy potrafią być miłe pod warunkiem, że uda mu się zdobyć i utrzymać najwyższą pozycję w hierarchii stada (niektóre osobniki co jakiś czas to testują, wtedy trzeba reagować zdecydowanie). Wobec wroga zewnętrznego (np. obcy pies na pastwisku) są solidarne. Ale "między swoimi" toczą nieustanną bezlitosną walkę o pozycję w hierarchii. Kiedy jest "jak w raju" - obfite, zielone pastwiska, dużo przestrzeni, żadnych hormonów - wtedy tego nawet nie widać, można zaobserwować budujące moralnie przejawy wzajemnej pielęgnacji, słowem: sielsko - anielsko. Ale gdy tylko czegokolwiek zabraknie (paszy, wody, dobrego miejsca do leżenia) - wtedy widać hierarchię w stadzie. Wystarczy na trzy dni zabrać lizawkę, a nastepnie ją wyłożyć: hierarchia jak na dłoni. Przechodząc do Twojego problemu: połączenie w jednej grupie półtorarocznych jałówek LM z małymi obcymi cielakami HF jest zły, połączenie jednowiekowych jałówek HF i LM już lepszy, ale musisz się pogodzić że LM będą dominować; musisz wtedy zadbać, żeby tym HF nie działa się zbyt wielka krzywda. Generalnie, im bardziej wyrównane siły w grupie tym mniej masz problemów. Możesz jeszcze spróbować jednej rzeczy: do tych walczących jałówek dokooptuj starą, silną krowę - może ona zostanie "sołtysową" i zaprowadzi trochę spokoju. Choć oczywiście HF-ki nadal będą ostatnie w hierarchii... Pozdrawiam.
-
@Lordaxeda: Pomijasz zasadniczą sprawę: jakie gleby, jaki klimat, jaka pasza, jakie warunki. . Jeśli ktoś ma piękne stado H-F, porządną oborę i stosowną bazę paszową dla nich, to masz rację, krzyżowanie z Salersem nie ma sensu. Ale gdybym chciał utrzymywać H-Fy czy BB (czy tez ich krzyżówki) w warunkach, w których moje Salersy czują się jak pączki w maśle, to musiałbym najpierw wykupić zniżkowy abonament w Bacutilu. Na Żuławach salers przegra z każdą bardziej intensywną rasą, natomiast na słabszych pastwiskach, w surowych warunkach klimatycznych, przy bardziej ekstensywnym użytkowaniu - to rasa godna polecenia.
-
@ekoza, spójrz na to z innej strony: mamy właśnie okazję obserwować narodziny nowego języka. Jedne języki wymierają, inne powstają, tak zwiększamy bogactwo kulturowe naszej części świata. To w przyszłości generować może nowe miejsca pracy. Właściwie już przydałoby się, by pisma od ARiMR do rolników były wysyłane (obok wersji oryginalnej) także w tłumaczeniu na język polski. Biorąc pod uwagę objętość agencyjnej korespondencji może to dać kilka tysięcy etatów dla tłumaczy w skali kraju. Konieczne też będzie skodyfikowanie gramatyki nowego języka, opracowanie słowników, w końcu trzeba będzie zorganizować kursy nowego języka - co skutkuje zwiększeniem nakładów na badania i edukację, i dalej generuje niezliczone miejsca pracy. W przypadku uzyskania grantów na badania i szkolenia moźe to znacząco zwiększyć absorbcję środków unijnych... Więcej optymizmu, ekoza!
-
@kissmy: tylko że to wygląda tak: niedługo otrzymam w tej sprawie decyzje o przyznaniu płatności (okrojoną). Jeśli nic nie zrobię, to znaczy nie zaczne się odwoływac - sprawa zostanie w tej okrojonej wersji "zaklepana" na zawsze, a przynajmniej do nastepnej decyzji ARiMR, która przecież może za rok obciąć kolejne kilkanaście arów. Jeśli się odwołam, to oczywiscie w którejs tam instacji wygram, choćby w sądzie, bo sprawa jest ewidentna. Ale płatnosci (do całego gospodarstwa) dostanę po zakończeniu sprawy - w czerwcu, za rok, za dwa... Oczywiście mnie na to nie stać. I każdy tak samo rozumuje, więc istnieje obawa, że ten masowy kant przejdzie. To idealne pole do popisu (przepraszam za przypadkową dwuznaczność tergo słowa) dla Izb Rolniczych - warto ich w tej sprawie uruchomić.
-
Jestem od kilku lat użytkownikiem pewnej działki. Jej powierzchnia wynosi według Ewidencji Gruntów 3,55 ha użytków rolnych, za taką powierzchnię płacę podatek i czynsz dzierżawny. Działka jest łąką, nie rośnie na niej ani jedno drzewo. Z jednej strony dzialka płynnie przechodzi w inną łąkę (nieużytkowaną), znaków granicznych brak, więc z tej strony granicę w terenie wytyczyłem sam (z lekkim nadmiarem). Pomiar GPS po wytyczeniu wykazał 3,58ha. Na wszelki wypadek koszę z tej strony corocznie jakieś 10% więcej. Poza tym, również "na wszelki wypadek" zgłosiłem tylko 3,40ha. W kartach informacyjnych przysyłanych przez ARiMR wiosną 2008 i 2009 widniała powierzchnia PEG 3,45ha. Miesiąc temu otrzymałem z ARiMR pismo, w którym ze zdumieniem przeczytałem, źe teraz powierzchnia PEG tej działki wynosi 3,31 ha. Niby drobiazg, ale zjawisko ma charakter masowy (wielu moich sąsiadów ma podobne problemy). Poza tym wychodzi na to, że nie liczy się powierzchnia ewidencyjna (przecież sankcjonowana "urzędowo"), nie liczy sie powierzchnia rzeczywiście użytkowana, nie liczy się pomiar GPS w terenie, nie liczą się nawet poprzednio określane przez ARiMR PEG-i. Najwyższym prawem jest chwilowy kaprys ARiMR. Budzi to obawy o stan porządku prawnego w Polsce, i w związku z tym uważam że warto podjąć jakieś wspólne działania przeciwko takim praktykom. A jak jest u Was, szanowne Koleżanki i Koledzy?
-
Witam! Prosze o poradę w nastepujacej sprawie: każdego roku pewna część siana z powodu pogody nie daje sie zebrać, do tego dochodza straty przy przechowywaniu w stogach slomy i siana. Od kilku lat takie odpady zwożę na stertę, jest tego ładnych kilkadziesiąt (sto?) ton w różnych stadiach rozkładu, generalnie pod spodem starsze (kilkuletnie), na wierzchu zeszloroczne. Tegoroczne złożone są osobno obok. Nadszedł wreszcie czas, aby spróbowac to na wiosnę wykorzystać na łąki. Pytanie: w jaki sposób przygotować pryzmę z takiego materiału? Na folii czy bez? jakie wymiary? co na spód, co na wierzch? itd. Typowe sposoby działkowo - ogrodowe nie nadaja sie ze względu na skalę przedsięwzięcia. Będę wdzięczny za porady - zarówno teoretyczne, jak i przede wszystkim praktyczne.
-
Damian, biore pod uwagę taka możliwość, zwłaszcza że rozdzielacz dwusekcyjny do 2 i 3 sekcji tura zakładany był przez sprzedającego w Niemczech w ostatniej chwili przed sprzedażą - może oni coś spieprzyli, Niemiec też potrafi... Potwierdzeniem Twojej diagnozy może być fakt, że gdy włączę którąkolwiek wajchę tego rozdzielacza, zgrzytliwy odgłos cichnie, wibracja zanika (olej nie "przebija" zaworu, tylko płynie do siłownika). Próbuję zrozumieć, jak to działa. Rozumiem to tak: pompa główna podaje olej pod ciśnieniem na jakiś "rozdzielacz priorytetów" - najpierw na skręt, póżniej na resztę (gdy skręcam, dzieje sie to kosztem pracy tura, podnosi wtedy słabiej lub wcale). Także gdzieś tam (najprawdopodobniej przed "rozdzielaczem priorytetów" lub w nim samym) musi być zawór ustalający ciśnienie (pompa daje ile może, zawór spuszcza nadmiar, utrzymujac właściwe ciśnienie w układzie). Gdy już priorytetowe potrzeby (jak np. skręt) są zaspokojone, olej podawany jest na rozdzielacz tura, a gdy ten nie pobiera oleju (bo nie włączony, lub gdy bierze go mniej niż pompa tłoczy) olej wraca do zbiornika. Tu mam pytanie: czy w przewodzie podającym olej na rozdzielacz tura ma być CIĄGLE ciśnienie (tzn pomiędzy zasilaniem a powrotem z rozdzielacza jest pracujący ciagle zawór ciśnieniowy, który utrzymuje CAŁY CZAS ciśnienie robocze w przewodzie zasilajacym), czy też jałowo olej przez rozdzielacz przepływa luzem, bez oporów, a zawór taki jest włączany dopiero PO NACIŚNIĘCIU WAJCHY rozdzielacza, powodując dopiero wtedy wzrost ciśnienia, które jest podawane na pracującą aktualnie sekcję? Jeśli właściwa jest ta druga (bardziej logiczna) możliwosć, to usterka u mnie może być w samym rozdzielaczu - olej podawany przez pompę niepotrzebnie cały czas pokonuje opór zaworu nagrzewając się przez to nadmiernie, co jest przyczyną dalszych problemów... Jaka powinna być normalna temperatura oleju, gdy nie pracuję hydrauliką zewnetrzną? U mnie nawet bez pracy po godzinie np. jazdy rozdzielacz wręcz parzy, trudno ręke utrzymac. Dzieki za odpowiedź, prosze o więcej...
-
Koledzy - prosze o pomoc. Mam od niedawna pięknego leciwego JD 2040S, a w nim następujący problem: Na zimno wszystko jest OK. Po nagrzaniu (15 - 20 min po odpaleniu) pojawia się zgrzytliwy odgłos dochodzący z hydrauliki, konkretnie słyszę go od strony rozdzielacza do tura, który zamontowany jest na prawym błotniku. Towarzyszy mu wibracja wyczuwalna na przewodzie podającym olej do tego rozdzielacza. Zaczyna się to przy wyższych obrotach, ale po jakimś czasie nasila się, i wystepuje także przy niższych. Odgłos zanika przy podnoszeniu tura, po czym powraca. Olej się grzeje, co można wyczuć choćby dotknąwszy rozdzielacza czy też przewodów. Następnie pojawiają się problemy z turem (słabnie, podnosi tylko na dużych obrotach, szarpie) i ze wspomaganiem kierownicy (po postoju na niskich obrotach przestaje działać, trzeba dodać gazu na kilka sekund, wtedy "zaskakuje" i znów działa nawet na niższych obrotach). Zjawisko zaczyna się po jakichś 15 min. od odpalenia, jednak gdy przypadkowo kolanem włączyłem "żółwia", pojawiło sie już po minucie-dwóch. Chłodnica oleju czysta, stan oleju w skrzyni prawidłowy, olej czysty. Co to może być, co sprawdzać, gdzie szukac przyczyny? Będę wdzięczny za porady, w mojej okolicy właściwie nie ma mechaników...
-
Gryka mi się zachwaszcza, więc żeby nie dopuścić do wysiania się chwastów myślę zebrać ją na zielono. Czy ktoś wie, czy grykę można zakisić i jaka jest wartość takiej kiszonki ?