Skocz do zawartości

Prowokator

Members
  • Liczba zawartości

    125
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Prowokator


  1. ZLYporucznik - dla mnie hektary mają jedynie wtedy znaczenie, gdy są pod wodą i dobrze zarybione... mechanizacja ułatwia życie (jak najbardziej, ale też trzeba się schylać i można się ubrudzić... nie lubię.

     

    Dość mam wsi, gdy do szwagra muszę jeździć w sprawach rodzinnych, rozmawiam z różnymi kuzynami "gryzącymi ziemię" i widzę, że życie mają ciężkie i nieciekawe, żyją w prymitywnych warunkach a ja wygodny jestem... a co??? nie wolno?!?

     

    Jak widzę ludzi zapychajacych w upale, w kurzu (a często widuję, bo stale po całej Polsce jeżdżę z wędkami) to muszę zwilżyć sobie usta zimnym piwem i patrzę w inną stronę, bo to przygnębiający widok.

     

    Bardzo też współczuję tym, którzy z tak pięknym zacięciem wydobywają wągiel, często ryzykując własne życie... albo w upale spuszczają sobie surówkę.... na szczęście ja nie muszę... zresztą oni to robią lepiej...

     

     

    Ukasz52 - trochę masz rację, ale ja wolę mieszkać w mieście niż ryzykować, że mnie wilki zjedzą na przystanku PKS. Poza tym mieszkanie mam akurat ciche i nigdy sąsiad do mnie nie przyszedł z powodu "ściszyć radio".. Ale parę razy mnie ten góry zalał wodą, to prawda..

     

    Ale za to ja zalewałem tego z dołu, czyli się wyrównało.

     

    A mieszkanie mam przytulne, zimą ciepłe a latem chłodne... no i much w domu nie mam, a wy uwielbiacie je hodować.

     

    Pytanie: dlaczego ludzie na wsi nigdy nie otwierają okien?

    Żeby muchy im nie pouciekały...

     

    Dla mnie mieszkanie na wsi to katorga... toleruję jedynie kwatery agroturystyczne na wsi, nad jakimś jeziorem... ze zrozumieniem patrzę wtedy na pracujacych w pocie czoła rolników i strrrasznie im współczuję... no i wyjeżdżam w inne miejsce, jak mi się jezioro znudzi... a oni muszą zostać...

     

    Izydor - te wsiowe dziewczyny zawsze się wszytkiego wstydzą... i zaraz chcą się żenić... i żeby iść z nimi do kina... a już najlepiej w odwiedziny do starej ciotki i do kościoła...

     

    A ja żonaty jestem i żona mi nie każe za dziewuchami chodzić... taka jest dziwna z niej kobieta.

     

    Dlatego często wyjeżdżam na ryby, prawda...

     

    309LS - niestety... jestem szalenie odpowiedzialnym urzędasem i gdy wyskoczyła konieczność napisania nowej wersji procedury, to nie mogłem po prostu pojechać sobie na ryby... tylko nóż w zęby i do roboty... i musiałem kwaterę pod Mrągowem odrezerwować... ciężki los człowieczy....

     

    Zauważyłem natomiast, że jak dana sztuka rolnika chce sobie wypić np. dwa litry ciepłej wódki... to pije spokojnie i potem dwa dni hibernuje pod lipą, bo pole zaczeka, a baba jego żywinę nakarmi... prawda?

     

    W tym widzę wyższość bycia rolnikiem nad losem miastowego, który jednak musi ten urlop dostać... Straszny jest los miastowych...

     

    Natomiast to, ze dana sztuka kobitki wsiowej umie płot naprawić, kurom zadać czy wydoić krowę - to nie jest zaleta w moich oczach...

     

    Gorsze jest to, że wstydzi się zdjęć nacycnik, że o barchanowych gaciach nie wspomnę i musi szczelnie zaciągnąć zasłony oraz zgasić światło. Poza tym często mówi: Po co prysznic, przeciez kąpałam się wczoraj! OCHYDA!

     

    buntownik72 - faktycznie masz rację... ale to nie ja rzucam mięsem czy innym błotem, prawda?

     

    A w Twojej okolicy są jakieś jeziora jeszcze nie wyrybione miejscowymi kłusownikami?

     

    O! właśnie... jeszcze jedna wada wsi... Miejscowi ZAWSZE kłusują... Fuj!


  2. No, nie bardzo mogę się nawalić, bo:

    - ja prawie niepijący jestem...

    - nigdy nie wiem, czy dostanę urlop w terminie, który by mi pasował, taki jestem, kurka wodna, niezbędny... właśnie w tym tygodniu miałem domek na Mazurach zarezerwowany, coby ryby po krzakach ganiać... a tu masz... musiałem domek odwołać i zamiast siedzieć na łódce - musze pisać jakieś szalenie ważne rzeczy... dla Waszego dobra, rzecz jasna!

     

    Ja w życiu Wam nie zazdroszczę... nie ma czego... nigdy nie chciałem być rolnikiem, bo nie lubię się schylać do ziemi...

     

    Miałem kiedyś okazję wejść w mocno dochodowe gospodarstwo rodzinne, ale Pan Narew mnie ustrzegł... po miesiącu urlopu spędzonego na wsi (niby rozpoczynając tam pracę) zrezygnowałem... i teraz widzę jak szwagier w nędzy wegetuje, bo mu się koniunktura wraz z ustrojem socjalistycznym zmieniła.

     

    Poza tym wiejskie kobitki do niczego się nie nadają... wsiowi ludzie sobie do talerza i łóżka zaglądają, a wszystkim dyryguje jakiś tłusty stary kawaler w sukience z koronkami...


  3. No, faktycznie straszna rzecz.... Znaczy kupiłeś zarażone świnki, czy dobry Pan Narew zesłał na nie chorobę? Aby Cię doświadczyć...

     

    Ale dlaczego świnki nie były ubezpieczone? jak działalność produkcyjna, to czegoś zabrakło w kalkulacji...

     

    Czy to by badzo zmieniło sytuację, gdyby były ubezpieczone?

     

    tak czy inaczej - straszna rzecz...


  4. Chłopaku!!!

     

    Zostań księdzem... teraz to jest dobry zawód! Ale tylko w dzikich krajach... takich jak Polska, Irlandia, Malta...

     

    A pole odrolnić, zrobić pole golfowe, lub na działki i postawić różowy domek z panienkami!

     

    Oranie gleby czy sadzenie świń czy dojenie byków - nie daje rękojmi gwarancji.

     

    Tylko księdzowanie!!! (i ten różowy domek!).


  5. Bardzo się entuzjazmowaliśmy decyzjami KSC odnośnie likwidacji cukrowni w Lublinie i Łapach... a tu masz...

     

    Sud Zucker też likwiduje.... "Najpierw wyłączono cukrownię Chybie a teraz ogłoszono, że nie będą też przerabiać buraków cukrownie: Wrocław, Racibórz i Wróblin w Lewinie Brzeskim".

     

    Dalej planujecie rozwój produkcji buraczka?


  6. No, jak się co 15 minut zmienia zarządzających, to niejaki bałagan jest wpisany w scenariusz...

     

    Znaczy tak musi być!!!

     

    Agencja i tak się sama utrzymuje... znaczy z podatków... w zasadzie mogłaby pięknie prosperować bez rolników, ale tych ostatnich na razie wyeliminować się nie da...

     

    Ale nad tym pracujemy. W naszym prężnym poznańskim ośrodku mamy już wdrożone procedury usprawniające. To tylko kwestia czasu.


  7. Uprzejmie informuję, że to nie działa w obie strony... dopłaty nie są obowiązkowe...

     

    Jak sie komuś nie podobają warunki - niech nie bierze...

     

    Agencja jest dopiero na etapie rozruchu... ci z UE mówia, że jej kontrola ma sens dopiero po 10 latach od rozpoczęcia działaności agencji płatniczej, bo dopiero wtedy sytuacja się ustabilizuje... udoskonali się procedury... wykruszą się beneficjenci... i zostaną tylko ci, którzy sprostają wymogom...

     

    A co z resztą która się nie nadaje? Tego nie mówią...


  8. Na praktykantki przyjmujemy jedynie cycate blondynki, które zaliczą egzamin ustny.

     

    Uprzejmie informuję, że wcale nie ukrywałem, że obecnie wystepuję pod nowym mianem... więc kombinowanie spisku, podstępu itd. jest jak praca na kamienistej roli VI klasy - bez sensu.


  9. Nie jest tak, że nienawidzę... ja po prostu mam inny zawód, inną pracę i inne hobby..

     

    To tak jakbyś napisał, że nienawidzę filatelistyki... bo nie lubię zbierać znaczków... ja po prostu nie zbieram znaczków, bo nie lubię, bo lubię wędkować...

     

    Gees - ja nie mówię o zbrodniach stalinowskich, tylko o tym, że w późnych latach PRL był taki system ekonomiczny, który wam strasznie pasował, bo cokolwiek wyprodukowaliście - to sprzedaliście na pniu i nieźle z tego żyliście.

     

    Rolnicy przyzwyczaili się do tego sposobu myślenia, niestety - postkomuszego, a tu się czasy zmieniły.

     

    To dotyczy nie tylko rolników ale rzemieśliników również... bardzo im się podobają czasy stanu wojennego, bo cokolwiek wyprodukowali - ludzie kupowali, nawet jak było kiepskie i nieładnym kolorze....


  10. No, niestety, Gargamel – niby masz rację…ale jeżeli Dobry Pan Narew obdarzył kogoś łaską kamienirodnego pola VI klasy… to chyba nie jest szczytem rozsądku upieranie się przez lata przy rolnictwie…

     

    Skończyły się dobre czasy socjalizmu, gdy pod błogosławionym parasolem ekonomicznym Stalina wystarczyło cokolwiek wyprodukować i już się sprzedało za niezłą ceną…

     

    Rozumiem, że trudno jest nagle zmienić zajęcie i odejść od swojego zawodu…

     

    Rozumiem, że ci na Żuławach mają lepiej… jest oczywiste, że ziemi kamienistej VI klasy nikt nie kupi… bo niby po co?… że korty tenisowe i różowe domki na biednej prowincji nie mają sensu z braku popytu, ale jednych Pan Narew obdarza wygraną a drugi wyciągnął pusty los… i to podobno jest sprawiedliwe…

     

    Peron – ja się bardzo cieszę z faktu mieszkania w dużym mieście… nienawidzę wsi i schylanie się do ziemi strasznie mnie męczy, nie nadymam się z tego powodu… miałem kiedyś propozycję wejścia do rodzinnego interesu ogrodniczego – ale Wiekie Muzimu mnie ustrzegło przed tym błędem.

     

    Co do kamieni na polu… jakoś tak się stało, że w Polsce nie ma już (o ile wiem) ani jednej żwirowni, cementowni i kamieniołomów w rękach państwa naszego polskiego… takie jesteśmy cwaniaki, że wszystko sprzedaliśmy… Niech żyje prywatyzacja! Chyba jednak kamienie zbierane na polu nie pozwalajż na utrzymanie się z tej branży…


  11. Jak ktoś ma piasek klasy VI z takimi kamieniami, to trzeba tam pole golfowe zrobić, parking, wesoły różowy domek postawić i dziewczynki trzymać a nie udawać, że się jest rolnikiem, solą tej ziemi, żywicielem Jedynego Narodu.

     

    Kompletne nieporozumienie.

     

    To tak jakby głuchego do konserwatorium posłać na nauki.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...